niedziela, 8 lipca 2018

Czeski spontan - nieplanowane miejsca

Kilka dni planowania, rozpisywania się jaka będzie trasa, jakie miejsca i zabytki odwiedzimy. To gdzie i ile zastaliśmy w okolicy Starego Jicina. Niespodziewany ból głowy potrafi zepsuć niejedne plany. Nie było jednak załamania, gdyż jak to obecnie jest popularne: Polacy - nic się nie stało ;-) Pogoda była "pod psem", wręcz zanosiło się na konkretne lanie, ale biorę parasol pod pachę i w drogę na wzgórze, na którego szczycie wznosi się niegdyś okazała warownia - Hrad Stary Jicin.

staryjiczin

Czeski spontan ciąg dalszy

Z racji nieciekawej pogody gości na zamku było zaledwie kilku, dzięki czemu można było spokojnie zwiedzać i robić zdjęcia bez przypadkowych bohaterów drugiego planu ;-) Po zwiedzeniu każdego zaułka, po zajrzeniu w każdą dziurę zamczyska powoli skierowaliśmy się w dół. Tam jeszcze zrobiliśmy kilka ujęć kościoła, przydrożnego pręgierza i okolicznych starych zabudowań oraz ruszyliśmy w dalszą drogę w kierunku Sztramberka, gdzie wcześniej nie udało się nam wcześniej "zaliczyć" Jaskini Šipka, znanej na cały świat z odkryć, które tam dokonano. Jednak zanim dotarliśmy do tego miasta trochę pobłądziliśmy i takim oto sposobem dotarliśmy do rodzinnej miejscowości Franciszka Palackiego, gdzie stoi nadal jego dom rodzinny oraz w bliskiej okolicy są trzy kościoły.

urzad

Atrakcje Stramberka

Po zwiedzeniu Hodlslavic w końcu dotarliśmy do obranego Stramberka. Na początku zwiedziliśmy Ogród Botaniczny z Arboretum, gdzie oprócz roślinności można także odnaleźć skamieliny sprzed milionów lat. Następnie udaliśmy się do jaskini Šipka, do której droga prowadzi pod górę. Stramberk to miasteczko, które jest na kilku wzniesieniach, a jego ulice zdobią niesamowicie piękne, jak z bajki domki po wołoskich przodkach. Jasknia Šipka jest miejscem, gdzie kiedyś żyli prehistoryczni ludzie, spali, jedli, znosili wszystko, co pomagało im przetrwać. Tutaj także umierali. Przeprowadzone tutaj wykopaliska archeologiczne pod koniec lat 80-tych XX wieku zakończyły się ogromnym sukcesem. Odkryto tutaj dolną część szczęki dziecka neandertalskiego, wiele szczątków dzikich zwierząt oraz przedmioty z epoki brązu.
Monika Pawlak

sobota, 7 lipca 2018

Jak przygotować się do samotnej wycieczki?

Zwykle podróże kojarzą nam się z miłymi doznaniami, przyjemnie spędzonym czasem i błogim lenistwem. Większość podróży odbywamy z bliskimi nam osobami – partnerami, przyjaciółmi lub rodziną, jednak nie brakuje osób, które preferują samotne podróże.

Okazuje się, że podróżowanie w pojedynkę niesie ze sobą wiele korzyści i wcale nie musi być nudne. Liczne relacje z tego typu podróży mogą przybliżyć nam kwestie tego, w jaki sposób zorganizować samodzielną podróż, by można było czerpać z niej szereg korzyści.

Zalety samotnego podróżowania

Samotne wyprawy mogą być szansą na samorozwój, wzrost pewności siebie czy pokonywanie barier. Osoby które dotychczas samotnie nie podróżowały mogą zmierzyć się z własnymi lękami i w ten sposób dążyć do ciągłego rozwoju własnej osobowości. Poprzez samotne podróże można nauczyć się radzenia z czynnościami, których nie wykonywalibyśmy w innych przypadkach, dzięki czemu w późniejszym życiu coraz mniej będzie sytuacji, które mogłyby nas w jakiś sposób zaskoczyć. Samotne podróżowanie to ciągłe pokonywanie barier i samodoskonalenie się, o czym przekonało się już wielu podróżników.

Jak przygotować się do samotnej wyprawy?

Na pewno zanim zaczniemy przygotowania do samej wyprawy, należy poznać cel podróży. Wstępny plan pozwoli na jak najlepsze przygotowanie się do wyjazdu, który wymaga odpowiednich przygotowań. W końcu samotność towarzysząca nam podczas takiej wyprawy nie ułatwia podróży, ale właśnie o to chodzi, pojawiające się na naszej drodze trudności mogą być bowiem świetną motywacją do działania. Trzeba zaplanować kierunek podróży, choćby dość ogólnikowo. Jeśli przykładowo marzy nam się podróż po południowej Europie, nie powinno być większego problemu z zebraniem wyposażenia i zorganizowaniem przygotowań, jednak jeśli wybierzemy Azję to taka wyprawa wymaga już znacznie poważniejszych przygotowań logistycznych, zaopatrzeniowych czy nawet medycznych.

Samotne wyprawy - bagaż

Kiedy ustalimy już cel podróży, należy zapakować bagaż, w którym znajdą się rzeczy najpotrzebniejsze, bowiem duży bagaż ograniczy mobilność. Ubrania adekwatne do regionu i pory roku, środki higieniczne, niezbędne kosmetyki, środki zabezpieczające przed słońcem oraz leki – tego nie może zabraknąć w naszych walizkach. Oczywiście nie można również zapominać o dokumentach, a także o wyrobieniu EKUZ, dzięki któremu otrzymamy w razie konieczności opiekę medyczną w krajach Unii Europejskiej. Warto wspomnieć również o tym, że samotna wyprawa będzie się z całą pewnością wiązała ze wzmożonym wysiłkiem fizycznym. Jeśli więc planujemy wyjazd, warto zadbać wcześniej o kondycję fizyczną, dzięki której zwiększymy wydolność naszego organizmu.

Samotna podróż – o czym jeszcze nie można zapomnieć?

Jeśli wybieramy się w wyjazd w pojedynkę, warto wcześniej zarezerwować noclegi. Dzięki temu oszczędzimy cenny czas i możemy być pewni, że zakwaterowanie na nas czeka. Dla osób lubiących mocniejsze wrażenia niczym dziwnym nie będzie szukanie noclegu u obcych, aczkolwiek gościnnych tubylców. Warto zabrać w samotną podróż niewielki namiot oraz śpiwór, ponieważ nigdy nie wiadomo, jak będzie wyglądała sprawa noclegu. W podróż zabierzmy również dawkę zdrowego rozsądku – nie ufajmy każdej napotkanej osobie, ale wcześniej starajmy się poznać jej intencje. Dotyczy to w szczególności kobiet, które podczas samotnych podróży są narażone na różne niebezpieczeństwa. W takim wypadku podróż do krajów tzw. trzeciego Świata lub państw muzułmańskich dla samotnych kobiet nie jest polecana.


Więcej TUTAJ 

Notka autorska
Artykuł został przygotowany przy współpracy z redaktorami portalu samotnosc.org.pl

piątek, 6 lipca 2018

Jaskinia Šipka - atrakcja Štramberka

W samym centrum Sztramberka (cz. Štramberk, niem. Stramberg lub Strahlenberg) na zboczu góry Kotouč w Sadzie Narodowym (cz. Národní sad: według projektu dr. Adolfa Hrstki i malarza B. Jaroňka, w którym mieści się m.in. kapliczka i kilka rzeźb i pomników) znajduje się jedna z wielu atrakcji miasta, którą jest Jaskinia Šipka. Zajmuje ona powierzchnię 29 hektarów i pochodzi z okresu środkowego paleolitu. Do zwiedzania turystom jest udostępniony mały jej fragment, który jednak warto zwiedzić. Nie trzeba płacić żadnych biletów wstępu, co także jest dodatkowym atutem.

narodnipark

Neandertalczycy i niedźwiedź jaskiniowy

Jaskinia słynie przede wszystkim z powodu odnalezienia tutaj szczątków niedźwiedzia jaskiniowego oraz żuchwy dziecka neandertalskiego w wieku około 8-10 lat. Dokonał tego w 1988 roku archeolog Karel Josef Maška. Na miejscu znaleziono także wiele innych fragmentów wyrobów z krzemienia czy rogowca, czy innych szczątków zwierząt oraz pozostałości po ogniskach. Wykopaliska archeologiczne przyczyniły się do tego, że na miejscu wydobyto ponad 80 tysięcy kości. Pozwoliło to badaczom stwierdzić, że miejsce było zamiennie zamieszkane przez skupisko neandertalczyków i dzikich zwierząt. To najstarsze stanowisko tego typu w Czechach. Niestety dewastacji uległy stalaktyty. W jaskini mieszkali zatem ludzie już 32 tysiące lat temu! Byli to poza neandertalczykami: przedstawiciele kultury mousterienskiej, łowcy mamutów (Gravettien) oraz magdaleńscy łowcy reniferów.

cavesipka

Inne zwierzęta

Znaleziono tutaj około 130 szczątków gatunków zwierząt, w tym hieny, lwa jaskiniowego, żubra, lamparta, renifera polarnego, łosia, tura, nosorożca włochatego, woła piżmowego czy rosomaka. To wszystko powoduje, że można się na miejscu przenieść do prehistorii :-)

Do jaskini można się dostać z samego centrum. Trzeba mieć na uwadze fakt, że w mieście trudno jest znaleźć miejsce postojowe, jednak płatne parkingi zlokalizowane w okolicy dają możliwość znalezienia miejsca, a droga do jaskini nie stanowi żadnej trudności. Prowadzi bowiem do centrum właśnie obok Sadu Narodowego w kierunku starówki, od strony Koprzywnicy (cz. Kopřivnice, niem. Nesselsdorf).

Przed wejściem do jaskini rozpościerają się widoki na miasto. Stąd schody prowadzą jeszcze wyżej, gdzie znajduje się krzyż z tablicą dotyczącą pomysłodawców projektu Sadu Narodowego.

Tomek

źródła:

[1] http://www.stramberk.info

czwartek, 5 lipca 2018

Kiedy i gdzie warto zdecydować się na wymianę waluty na inną?

Wiele osób nie jest zbyt entuzjastycznie nastawionych na wymianę złotówek na walutę państwa, do którego się wybierają na wakacje. Nikt przecież nie chce stracić swojego kapitału przeznaczonego na wyjazd. Trzeba też pamiętać o tym, że kursy walut nieustannie się zmieniają i nie można przewidzieć do końca tego, kiedy będzie najlepszy czas do dokonania wymiany, aby nie stracić na takiej transakcji. Ponadto na kursy wymiany walut wpływa wiele zewnętrznych czynników typu sytuacja gospodarcza państwa. Nie każdy przecież regularnie wymienia walutę i jest ekspertem w tej dziedzinie. Pojawia się zatem pytanie, kiedy i gdzie zdecydować się na wymianę danej waluty na inną?

Zbliżają się wakacje – czas najwyższy wymienić waluty przed wyjazdem

Jeśli sytuacja nas nie nagli i nie ma potrzeby natychmiastowego wymienienia polskich złotówek na euro, to wówczas warto mieć je przy sobie i czekać, aż nadarzy się najlepsza okazja. Opłacalna transakcja to taka, w przypadku której można zapłacić mniej przy kupnie lub zyskać więcej przy jej sprzedaży. Osoby regularnie wymieniające walutę na obcą dobrze wiedzą, kiedy interesujący ich kurs jest wysoki a kiedy niski. Gorzej jeśli nie wie się, kiedy tak naprawdę jest najlepsza okazja do dokonania transakcji. Co zatem robić w takiej sytuacji? Z całą pewnością warto czytać komentarze ekspertów, którzy zajmują się ciągłą analizą walutowych rynków międzynarodowych. Trzeba jednak liczyć się z tym, że ich opinie nie zawsze są w stu procentach sprawdzone, a więc nie można kierować się wyłącznie nimi.

Okazują się jednak bardzo pomocne przy podejmowaniu decyzji. Zaleca się także zwrócić uwagę na wykresy kursów walut oraz sprawdzić, czy mają one tendencję spadkową czy też wzrostową. O wymianie waluty należy pamiętać jeszcze przed wyjazdem za granicę. Chociaż wiele osób płaci kartą płatniczą/kredytową, to jednak w wielu miejscach płatność kartą nie jest do końca bezpieczna i czasami nawet niemożliwa do zrealizowania. Zawsze warto zatem mieć przy sobie na wakacjach pieniądze w formie lokalnej waluty.

Wymiana walut jest praktyczna

Oczywiście nie ma co zabierać ze sobą zbyt dużej ilości gotówki ze względu na ryzyko kradzieży, ale chodzi tutaj o kwotę umożliwiającą pokrycie podstawowych wydatków. Wówczas karta służy jako awaryjna forma płatności, gdy zabraknie gotówki. Trzeba też pamiętać o tym, że w przypadku kart płatniczych/kredytowych dochodzą wahania kursów, niemałe opłaty dodatkowe w postaci prowizji, spreadu czy podwójnego przewalutowania.

Dlaczego warto wymienić walutę w kantorze internetowym?

Najwygodniejszym, najbezpieczniejszym i najbardziej opłacalnym sposobem na wymianę waluty jest korzystanie z usług kantoru internetowego. Cała wymiana odbywa się bezgotówkowo w formie przelewów bankowych. Nie ma zatem konieczności odwiedzania stacjonarnej placówki z plikiem banknotów i czekania w kolejce. Wszystko przebiega szybko i wiąże się ze sporymi oszczędnościami nie tylko czasu, ale i pieniędzy, gdyż można liczyć na znacznie korzystniejsze kursy zakupu i sprzedaży walut niż w bankach czy kantorach stacjonarnych.

Spready w kantorach online również są bardzo wąskie i wynoszą zaledwie kilka groszy. Jeśli zatem ktoś chce wymienić niemałą kwotę, to korzystając z usług internetowego kantoru może naprawdę spor zyskać. Co więcej, w przypadku większych i regularnych transakcji możliwe jest negocjowanie kursu, co wiąże się z jeszcze większymi oszczędnościami. W niektórych kantorach online dostępne są także programy lojalnościowe czy chociażby oferty promocyjne.

środa, 4 lipca 2018

Atrakcje w czeskich Hodslavicach

Jadąc samochodem ze Starego Jiczina (czes. Starý Jičín, niem. Alttitschein) w kierunku Štramberka (niem. Stramberg lub Strahlenberg) naszą uwagę zwrócił drewniany kościół w Hodslavicach (niem. Hotzendorf). Postanowiliśmy zaparkować niedaleko i okazało się, że więcej w tej miejscowości jest ciekawych obiektów, a same Hodslavice związane są z tajemniczym wtedy Franciszkiem Palackim (František Palacký), luteraninem, urodzonym 14 czerwca 1798 roku właśnie tutaj. Co ciekawe jego podobizna znajduje się na banknocie o nominale tysiąca koron czeskich.

widok

Najstarszy drewniany kościół na Morawach

Hodslavice ulokowane są na Morawach i domniemanym założycielem osady był Hodislav. Było to prawdopodobnie w trakcie panowania króla czeskiego Przemysła Ottokara II w XIII wieku. W centrum miejscowości ulokowane są trzy kościoły, urząd miejski, dom Franciszka Palackiego oraz jego pomnik. Drewniany kościół św. Andrzeja pochodzi z 1551 roku i stanowi najstarszy zabytek sakralny w kraju morawsko-śląskim (województwie), który został wybudowany przez Braci Czeskich w miejsce zniszczonego kościoła, który stał tutaj wcześniej. Niestety podczas naszego przystanku był zamknięty i jedyne zdjęcie, jakie się udało zrobić jest niewyraźne. Na samym dole można zobaczyć jego wnętrze.

rodzinny

Dom Franciszka Palackiego

W bezpośrednim sąsiedztwie obiektu znajduje się urząd miejski i dom rodzinny Franciszka Palackiego. U podnóża tych zabytków jest plac, gdzie w centralnym miejscu znajduje się pomnik wspomnianego mieszkańca miasta oraz tablica informacyjna. Został odsłonięty we wrześniu 1968 roku na 170 rocznicę jego urodzin. Autorem jest akademicki rzeźbiarz Navrát. W tym miejscu warto jest wspomnieć o tej zasłużonej dla Czech osobie. František Palacký był czeskim historykiem, politykiem, współtwórcą i głównym propagatorem austroslawizmu. Reprezentował on Czeskie Odrodzenie Narodowe i współorganizował Zjazd Słowiański. Uniwersytet w Ołomuńcu (czes. Olomouc, niem. Olmütz, dialekt hanacki Olomóc albo Holomóc, łac. Eburum albo Olomucium) nosi jego imię.


Zasłużona osoba nie tylko dla Czechów

Autoslawizm był projektem stworzonym przez czeskich narodowców w połowie XIX wiek i oficjalnie zaprezentowany w 1848 roku na Zjeździe Słowiańskim w Pradze. Uczestniczyło w nim także wielu Polaków. W skrócie chodziło o przekształcenie Austro-Węgier w federację narodów, które mają równe uprawnienia i mają wpływ na rządy. Przeciwstawiał się panslawizmowi rosyjskiemu i Niemcom. W ten sposób chciano zadbać o rozwój narodów słowiańskich. Palacki jednak uległ wpływom rosyjskim, galicyjscy Polacy projektu nie poparli, a Austro-Węgrom było to „na rękę". Stworzył „Dzieje narodu czeskiego w Czechach i na Morawach”, które miało wiele tomów. Ostatecznie zmarł w Pradze (czes. i słow. Praha, niem. Prag) 26 maja 1876 roku.

Kościół ewangelicki

Dom rodzinny Palackiego jest otwarty od 1 kwietnia do 31 października na wcześniejsze umówienie. Dom mierzy 18,4 metra długości i 8,3 metra szerokości. Jego struktura jest murowana, a dach jest pokryty gontem. Przed budynkiem znajduje się studnia. Jest tam wystawa o życiu i twórczości Franciszka Palackiego i eksponaty, m.in. oryginalna kołyska. Kierując się głębiej ulicą prowadzącą wzdłuż kościoła, urzędu i domu Palackiego można trafić do ewangelickiego kościoła, obok którego znajduje się także stara ewangelicka szkoła z 1846 roku, w której nauczał Jiří Palacký, ojciec Franciszka. Ten kościół także był zamknięty. Kamień węgielny pod budowę kościoła został położony 29 czerwca 1813 roku, a całość budowy zakończył się w 1819 roku. Obiekt posiada jedną nawę i jest trzykondygnacyjny. Na początku nie miał wieży z dzwonami, które dopiero przeniesiono tutaj w latach 1851-1852.

hladosovice

Okazały rzymskokatolicki kościół z XIX wieku

Naprzeciwko placu widać za rzeką kolejny kościół. Jest nim okazały rzymskokatolicki kościół Najświętszego Serca Pana z 1905-1906 roku. Wokół kościoła mieści się cmentarz. Sam obiekt jest zbudowany w stylu neoromańskim. Kamień węgielny został konsekrowany 29 czerwca 1905 roku i zaczął pełnić służbę mieszkańcom od 1907 roku. Tym razem dało się wejść do środka (z wyjątkiem wieży). Wnętrze jest bardzo okazałe i zdobione malowidłami, które przypominają trochę kościoły prawosławne w Rumunii. Posiada 44 metry długości, 23 metry szerokości, 17 metrów wysokości, a wieża wznosi się na wysokość 50 metrów.
Tomek
źródło:

[1] http://prohlidky-virtualni.cz/kostel-hodslavice/

GALERIA TUTAJ

wtorek, 3 lipca 2018

Bielski kirkut w Aleksandrowicach

Przez wiele dziesiątek lat bielski kirkut był pomijany przez turystów. Porośnięte gęsto bluszczem macewy niszczały, a cmentarz wydawał się zapomniany przez wszystkich. Stopniowo zmienia się to miejsce dzięki Gminie Wyznaniowej Żydowskiej w Bielsku-Białej wspaniałej pracy wolontariuszy, którzy cenią przeszłość miasta oraz chcą, aby ponownie można było przechodzić między grobami m.in. tych ludzi, którzy przysłużyli się Bielsku, a czasem i całemu Narodowi Polskiemu walcząc o jego niepodległość.

Zwiedzanie cmentarza

Po cmentarzu żydowskim od blisko dwudziestu lat oprowadza historyk i religioznawca dr Jacek Proszyk, który swoją historię z tematyką żydowską zaczął już w szkole podstawowej, często zaglądając do nieżyjącego już Maksymiliana Metzdorfa, znanego działacza w bielskiej Gminie Żydowskiej, u którego szlifował język hebrajski.

kornkarol

Bielski kirkut miejscem spoczynku wielu bielszczan

Na cmentarzu wyznania Mojżeszowego pochowani są m.in. Karol Korn, architekt i budowniczy, którego kościoły, synagogi, kamienice, fabryki nadal stoją w Bielsku-Białej i innych miastach w Europie. Pochowana jest tutaj także Erna Singer, jedna z trzech wykształconych kobiet na lekarza medycyny, żołnierze Wojska Polskiego i wiele innych osobistości, których losy odcisnęły się na historii Bielska-Białej...
Monika Pawlak
źródło:

[1] http://proszyk.blogspot.com/p/o-mnie.html

Więcej TUTAJ


poniedziałek, 2 lipca 2018

Rumunia – Przełęcz Przysłop – część I

O zwiedzeniu Rumunii myśleliśmy już od kilku lat. Pociąga nas „kraj wampirów”, jego historia, zabytki i oczywiście góry. Im więcej czytamy o tym państwie, tym chęć jego poznania jest większa. Wciąż panuje przekonanie, że Rumunia jest dzika, nieprzyjazna i niebezpieczna, mimo że przecież jest członkiem Unii Europejskiej od 2007 roku! Aż w końcu na dwa tygodnie przed planowanym urlopem, w lipcu 2017 roku, zapada decyzja: jedziemy! Spełnijmy marzenie, poznajmy gród Vlada Palownika i zaprzeczmy krzywdzącej opinii na temat tego państwa! I, jak się później okazuje, to jest jedna z najlepszych decyzji w naszym życiu!

RUMUNIA - PRZYSTANEK DRUGI – PRZEŁĘCZ PRZYSŁOP – część I

Po burzowej nocy poranek w Săpăncie wita nas słońcem. Zapowiada się kolejny upalny dzień. Dziś chcemy dojechać do przełęczy Przysłop, więc musimy wyjechać jak najszybciej. Ogólny plan podróży mamy opracowany, nie pozostaje zatem nic innego niż ruszyć w drogę. Jeszcze tylko konserwa dla pieska-przybłędy i w trasę.

[caption id="attachment_7091" align="aligncenter" width="1000"]psiak (jeden z wielu naszych psich „przyjaciół”)[/caption]

Temat bezdomnych psów w Rumunii łamie nam serce. Nie chcę się za bardzo teraz o tym rozpisywać, ale od drugiego dnia naszej rumuńskiej przygody do samego jej końca obowiązkową pozycją zakupów są psie konserwy, woda i miski.

Skansen Wsi Marmaroskiej w Sygiecie Marmaroskim

Wyruszamy około 9 rano. Przewodnik ExpressMap o Rumunii informuje, że w niedalekim Sygiecie Marmaroskim (rum. Syhot Marmaroski) znajduje się Muzeum Wsi Marmaroskiej, a w jego skład wchodzi położony na obrzeżach miasta skansen. O tak, na słowo „skansen” zawsze reagujemy euforycznie! Najstarsze budynki skansenu są datowane na XVI wiek, reprezentują różne regiony Maramureszu. W grudniu odbywa się tu ciekawy festiwal zimowych obyczajów. Tomek bez problemu znajduje obiekt (ja niestety już pierwszego dnia okazałam się najgorszym nawigatorem świata, mimo dwutygodniowego ślęczenia na street view). Koszt wstępu jest podejrzanie niski (jakieś 5 PLN), ale już kilkanaście minut później wiemy, dlaczego.

Skansen to za dużo powiedziane. Bardziej przypomina to miejsce, gdzie ktoś pozrzucał zabytkowe marmaroskie obejścia i o nich zapomniał. Prawie wszystkie chaty są pozamykane na głucho i zaniedbane. Wnętrza udostępnione są do zwiedzania tylko w kilku budynkach. Trawa po pas prawie. Mimo to, nam się podoba :-) Przede wszystkim zachwycają nas tradycyjne marmaroskie rzeźbione bramy. Może i nadszarpnięte zębem czasu, ale wciąż piękne. Takie bramy są charakterystyczne dla Maramureszu i można je spotkać w każdej wsi. Niespodzianką okazują się plecione płoty, których nigdy wcześniej nie widzieliśmy. I te konstrukcje napotykamy później podczas podróży. Pomimo początkowego rozczarowania uznajemy, że warto się tu zatrzymać.

[caption id="attachment_7086" align="aligncenter" width="1000"]maramuresz (przykład tradycyjnego ogrodzenia charakterystycznego dla Maramureszu)[/caption]

Cerkiew św. Paraskewy

Opuszczamy Sygiet Marmaroski i ruszamy w dalszą drogę. Postanawiamy nadłożyć trochę drogi i jechać do wsi Deseti, w której znajduje się cerkiew św. Paraskewy z 1770 roku, wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Zostawiamy samochód przy drodze i kamiennymi schodkami wspinamy się do cerkwi. Jest ona otoczona owocowym sadem, który jest jednocześnie cmentarzykiem. Już z oddali słyszymy odgłosy nabożeństwa, no tak – mamy niedzielę. W milczeniu podchodzimy pod cerkiew, ale niezbyt blisko, żeby nie przeszkadzać. Jednak jeden z mężczyzn skinieniem głowy zaprasza nas, by podejść bliżej. Tomek ładuje się od razu do tzw. „babińca”, żeby zrobić zdjęcie, ale w szacunku do modlących się tam kobiet błyskawicznie się wycofuje. Nie tylko nabożna atmosfera wywiera na nas wrażenie. W Maramureszu nawet w zwykła niedzielę kobiety ubierają się na msze bardzo odświętnie. Szerokie spódnice w kwiaty (lub czarne, jeśli kobieta jest w żałobie), odświętne bluzki i wzorzyste chusty na głowach – tak prezentują się mieszkanki wsi.

[caption id="attachment_7087" align="aligncenter" width="1000"]msza (kobiety podczas nabożeństwa)[/caption]

Przy cerkwi kobiety przeważnie stoją po jednej stronie, a mężczyźni po drugiej. Czasem mężczyzna stoi wśród kobiet, ale nie zauważyliśmy sytuacji odwrotnej, by kobieta znalazła się w „męskiej części”.

[caption id="attachment_7089" align="aligncenter" width="1000"]namszy (część męska)[/caption]

Tylko raz wszyscy razem podchodzą pod letni ołtarz, gęsiego - trzymając się za ramiona, z modlitwą na ustach. Nie wiemy, co to znaczy, ale głęboko zapada nam w pamięć. Jeszcze chwilę przyglądamy się mszy, ale wiemy że w ogóle tu nie pasujemy, więc cicho wycofujemy się spod cerkwi.

Nieopodal cerkwi stoi niewielki, ale bardzo piękny drewniany kościół katolicki. Po mszy jest już zamknięty, ale można zajrzeć do środka przez przeszklone drzwi i wyjść na wysoką wieżę, co też czynimy i przez moment napawamy się widokami. Po chwili jednak znów jesteśmy w drodze.

[caption id="attachment_7088" align="aligncenter" width="398"]cerkiew (katolicki kościół w Deseti)[/caption]

Zabytki we wsi Budesti

Drewniana architektura Maramureszu jest szczególna ze względu na swój autentyczny (bez naleciałości), wiejski charakter. To samo dotyczy cerkwi, o których pierwsze pisemne wzmianki datuje się na XIV wiek. Wiele z nich to prawdziwie arcydzieła ciesielstwa. Dlatego nie możemy sobie odmówić tej przyjemności i ruszamy do Budesti obejrzeć kolejną „perełkę” UNESCO. Zanim jednak dotrzemy do cerkwii św. Mikołaja, trafiamy najpierw do drewnianego kościoła (w Budesti-Susani) także dedykowanego św. Mikołajowi. Obiekt znajduje się na liście zabytków, choć jest mniej znany niż cerkiew i trudniej do niego trafić. Pieczę nad nim sprawuje starszy pan, który otwiera nam drzwi. Pan, liczący zapewne lat przynajmniej tysiąc, niechętnie przyjmuje ode mnie opłatę za wstęp. „Co za miły człowiek „ – myślę sobie. Niestety szybko okazuje się, że to nie o szczodrość chodzi. Pan odlicza resztę, ostentacyjnie mnie ignoruje i oddaje pieniądze Tomkowi. Potem już tylko rzuca mi nieprzyjazne spojrzenia. A co! Znaj kobieto swoje miejsce w szeregu! Szczerze? Pan może i mnie nie polubił, ale przynajmniej zapadł nam w pamięć :-)

O kościele trudno znaleźć informacje. Wikipedia podaje, że pochodzi z 1760 roku, choć ikonostas znajdujący się w środku jest starszy (z 1628 roku). Wnętrza zabytku zostały częściowo zniszczone, a pozostała dekoracja przedstawia między innymi Jezusa na Krzyżu, Maryję Pannę czy Dwunastu Apostołów.

[caption id="attachment_7085" align="aligncenter" width="718"]unesco (Biserica de lemn din Budești Susani)[/caption]

Dość mam spojrzeń z ukosa, więc ruszamy dalej i już po kilku minutach parkujemy auto pod cerkwią św. Mikołaja (Josani czyli dolna). Obiekt ten pochodzi z 1643 roku i wraz z siedmioma innymi cerkwiami Rumunii znajduje się na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO. Jego wnętrze jest pięknie ozdobione malowidłami i ikonami. Najstarsza, która przedstawia Jana Chrzciciela, pochodzi z XV wieku. Barokowy główny ołtarz powstał w 1812 roku.

Po niedzielnym nabożeństwie…

Kiedy czekam przy drewnianej bramie cerkiewnej, mijają mnie dwaj mężczyźni w zabawnych, małych białych czapeczkach. Przypominam sobie, że jest niedziela i zapewne wracają z nabożeństwa a te kapelusiki są elementem odświętnego stroju. Pozdrawiają mnie z uśmiechem i idą w swoją stronę.

[caption id="attachment_7090" align="aligncenter" width="1000"]maramureszwies panowie na wsi[/caption]

Co robią ludzie w Maramureszu po mszy? Otóż właściwie żadne zaskoczenie, bo: panowie idą do knajpy, a panie na ploty :-) O ile knajpa jak knajpa, o tyle miejsce plotek to już wyższy poziom. Przed niemal każdym maramureskim domem są dwa stałe i niezmienne elementy: wysoka rzeźbiona brama z drewna oraz ławka. I ja o tej ławce właśnie. Bo to nie jest taka zwykła ławka przed domem. Maramureska ławka jest częścią ogrodzenia, skierowana jest w stronę ulicy i ma daszek. Wygląda trochę jak przystanek autobusowy. Panie zasiadają właśnie na takich ławkach i prowadzą ożywione dyskusje. No fajny to widok, naprawdę :-)

Godziny uciekają, jest bardzo gorąco. Dlatego kierujemy się w stronę Barsany, gdzie znajduje się przepiękny klasztor. Ale o tym w części II…
Kasia

GALERIA TUTAJ